Urządzenia biometryczne – kiedyś nieodłączny element filmów akcji, w których dostęp do tajnej broni wymagał przejścia kilkuskładnikowej kontroli, a na pewnym etapie aktor przechodził skanowanie twarzy, dłoni i podawał próbkę głosu. Na widzu robiło to wrażenie, bo w końcu to technologia, z którą nie obcowano na co dzień. Poza filmami można było poczytać o tym w czasopismach branżowych, mało kto jednak mógł korzystać z tego typu rozwiązań.
Na szczęście mamy coś takiego jak postęp. Sto lat temu samochody były drogie i mało popularne, dzisiaj są nieodłącznym narzędziem do przemieszczania się, bez którego wielu osobom byłoby ciężko funkcjonować (oczywiście w dalszym ciągu nie wyklucza to istnienia modeli drogich i mało popularnych). Postęp widać także w informatyce i telekomunikacji. Dawniej telefony były ciężkie i mało funkcjonalne, później nastąpiła miniaturyzacja, a obecnie mimo zatoczenia swego rodzaju koła i stosowania wielkich smartfonów, mocą obliczeniową dorównują komputerom. Nie trzeba sięgać daleko by podać przykład – Samsung S8, który z podstawką DEX, monitorem i peryferiami, może zastąpić niewymagającym użytkownikom komputer.
Nie mogło być zatem inaczej w przypadku urządzeń biometrycznych. Hollywoodzkie produkcje przestały mieć monopol na pokazywanie zabezpieczeń. Obecnie jesteśmy otoczeni różnego rodzaju urządzeniami, które mają wbudowane rozwiązania biometryczne. Coraz częściej nawet budżetowe telefony i laptopy posiadają czytnik linii papilarnych, skanery tęczówki czy rozpoznawanie twarzy. Wszystko to daje wygodę w odblokowaniu urządzenia i autoryzowaniu przelewów lub zakupów. W końcu jest to dużo wygodniejsze od wpisywania długich i skomplikowanych haseł, których musimy pamiętać coraz więcej.
Poza wyżej wymienionymi metodami zabezpieczenia, istnieje jeszcze biometria głosu. Wbrew pozorom, każdy człowiek ma wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju głos. Nie chodzi tylko o barwę, ale o wiele zmiennych. Podczas tworzenia unikatowego wzoru dla danej osoby, bierze się pod uwagę szybkość i sposób wypowiadania słów, akcent, a nawet czas odstępu między kolejnymi słowami. W ten sposób powstaje klucz, na którym oparta jest później analiza danej osoby. Co ciekawe, system jest w stanie rozpoznać właściciela nawet w przypadku np. przeziębienia (wówczas głos staje się bardziej przytkany) lub choroby gardła (zmiana tonacji). Istnieją już banki, które stosują u siebie analizę głosu do weryfikacji klienta.
W świetle tych zalet biometrii, w sieci pojawiła się informacja, która zmusza do refleksji. Firma Lyrebird opracowała algorytm[1], który pozwala wygenerować cyfrowy głos, przypominający oryginał, od którego pochodzi próbka. Mówiąc prościej – wystarczy jedna minuta nagrania czyjegoś głosu, a program po analizie jest w stanie stworzyć dowolne nagranie, które imituje oryginalnie brzmiący głos. W sieci z łatwością można znaleźć przykładowe nagrania, będące wynikiem działania algorytmu.
Oczywiście nie jest to idealne odwzorowanie i naśladownictwo, ale pamiętajmy, że badania nad tego typu technologiami trwają od lat i widać na tym polu coraz lepsze efekty. Być może za kilka-kilkanaście lat, możliwe będzie przypisanie komuś słów, których wcale nie wypowiedział lub autoryzacja osoby posługującej się odpowiednim algorytmem, jako właściciela.
Może to być dużym problemem. W przypadku systemów operacyjnych, haseł, systemów bezpieczeństwa i innych rozwiązań, które mają zapewnić ochronę naszych danych, zawsze istnieje możliwość wprowadzenia aktualizacji, które rozwiążą problem. W przypadku biometrii, nie da się zmienić np. odcisku palca. Te rzeczy są przypisane do nas na zawsze. Jeżeli zatem powstaną metody na szybkie kopiowanie tego typu danych i oszukanie czytników, to być może biometria nie będzie mogła stać się główną formą autoryzacji.
Jednak póki co jest to dywagowanie i na dzień dzisiejszy dobrze zaimplementowane zabezpieczenia biometryczne dają stosunkowo dużo bezpieczeństwa i jednocześnie wygody.
[1] https://techcrunch.com/2017/04/25/lyrebird-is-a-voice-mimic-for-the-fake-news-era/